piała — wdowa biedna rozpaczać poczęła niewymownie.
Jej o dziecko ukochane tylko chodziło.
To też długo Róża nie wiedziała, nie rozumiała nędzy, co ją otaczała, kłamała przed nią matka świętemi usty, aby okrutną jak najdłużej pokryć prawdę. Póki mogła nie odmówiła jej niczego, pościła sama, aby ją napaść łakociami, aby ją ustroić. A gdy sługi opłacić nie stało, została sama sługą, z zakrytą twarzą chodziła sama po wodę, nosiła drwa i tając się z tem co czyniła, udaną wesołością pokrywała przed dziecięciem co cierpiała. A zdarzyło się zachorzeć, dobywała sił co w niej było; bo na samą myśl śmierci truchlała i czuła, że umrzeć by nie potrafiła, zostawując tak córkę najmilszą, samą jedną, bez opieki, bez funduszu, nie znającą nic świata.
Wkrótce i kłamstwo i udawania przebrać się musiało; kłamać dłużej było niepodobna, oszukać już nie można. Rózia poczęła poznawać prawdę i piękne zapłakała oczy, opatrzywszy się za późno co matka przecierpiała dla niej.
Tymczasem nędza szybkim postępowała krokiem, niosąc torby na ramionach. Na listy do familji, do dziedzica pisane żadnej nie odebrała odpowiedzi Mrozicka, a na każdy dzień, co go było przeżyć potrzeba, przedawano ostatki, do koszul i odzienia, których już nie wiele co miały i na długo wystarczyć nie mogło.
Naówczas matka poczęła się często wydalać z domu, nie wiedzieć dokąd i po co. Rózia całe godziny siadywała w oknie czekając na nią, a od wracającej nic się dowiedzieć nie mogła, prócz że była albo w kościele, albo u znajomych, których u siebie przyjmować nie mogąc, odwiedzała. — I nie wiedzieć zkąd pokazało się trochę pieniędzy których matka dla siebie nie użyła, córkę tylko ukochaną ciesząc, przystrajając, bawiąc, a sama całusem dziecka się zadawalniając. I ilekroć powracała z tych wycieczek matka, to siadłszy chwilę wypocząć, drżała i płakała gorzko, aż nie rychło pieszczoty Rózi rozchmurzyć ją potrafiły.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.