— Już, moje dziecię, rozmyśliłam się i nie pójdę na miasto.
— A! to dobrze, chwała Bogu, bo po co też mama tak pracuje!
— Dopóki się Bogu nie podoba losu naszego odmienić, muszę — zawołała wdowa z westchnieniem.
I obie zamilkły, a Rózia posłyszała chód znajomy w kurytarzu, odkaszliwanie, ujrzała nawet pióro przez okienko, ale nie miała siły pójść wyjrzeć i pokłonić się. Tylko westchnęła sobie i pomyślała:
— Czemu to nie on?
Matka z prawdziwie macierzyńską troskliwością jęła wybadywać córkę zręcznie, powolnie, tak że choć Rózia wiedziała o co chodzi, nie raz z początku rozmowy domyślić się nie mogła jej celu. Serce ją tylko ostrzegało biciem, i wówczas pomimo wstrętu do tego człowieka, powiedziawszy sobie że się dla matczynej spokojności poświęci, udawała gotowość wyjścia choćby za niego, udawała że jej to wcale obojętnem, kogo dla niej matka wybierze.
Jeszcze jednak pani Mrozicka nie powiedziała Rózi wyraźnie, że się Maleparta oświadczył, tknęły ją ostatnie słowa, chciała się o nim u ludzi dopytać, coś więcej nad to co wiedziała dowiedzieć. W tym celu postanowiła odwiedzić swoje dawne a zapomniane znajome, z któremi dla nędzy, do której przyszła, musiała zerwać stosunki; a osobliwie panią regentowę Przyjemskę, niegdy wielką przyjaciółkę, rodem z Inflant i bodaj czy nie krewną nawet daleką.
Pani regentowa, żyjąca pod władzą męża i despotycznym jego rządem, nic sama przez się nie mogąc, ulegając sknerze i gderze, którego pokonać ani poprawić nie potrafiła w ciągu długiego pożycia, w niczem pomocną nie była Mrozickiej w jej smutnem położeniu. Ani tego od niej przyjaciółka wymagała, ani za złe jej miała pozornej obojętności; bo wiedziała, że regentowa w domu kluczyków nie nosi i niczem nie władnie. Pani Przyjemska została jednak zawsze przyjaciółką naszej wdowy, choć z oczów ją straciła, bo ta
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.