Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom II.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

części były gospody deputatów trybunalskich i mieszkania przyjezdnych na trybunał obywateli.
Przebiegł nie podnosząc oczów tę ulicę całą Maleparta, i nie zastanowił się aż przed murowanym pomnikiem z tablicą kamienną, świadczącą o akcie Unji Litwy z Koroną, doszłej w Lublinie. Pomnik stał właśnie przed kościołem i klasztorem księży Kapucynów. Maleparta zawrócił się ku furcie, tuż podle kościoła będącej. Nie oglądając się i nie zachodząc do kościoła, w którym właśnie msza ranna się odprawiała, pospieszył on posępnemi lecz czystemi korytarzami w głąb klasztoru, i trafił wypadkiem może do refektarza. — Ogromny stół dębowy zajmował środek jego, na ścianach wisiały poczerniałe obrazy, a w kącie niezmiernej wielkości piec, ławami ostawiony, najważniejszy sprzęt jadalnej izby składał. Piec ten ogrzewał nie tylko refektarz, ale nad nim znajdujące się cele ojców, nieopalone w zimie i tylko wyziewem z refektarza, przez usunięte deski pułapu wychodzącym, nieco ocieplane. Tu Maleparta spotkał braciszka myjącego stół i ławy.
— Nie będziecie łaskawi ukazać mi celę ojca Józefa? — spytał.
— I owszem — odpowiedział braciszek — pójdziemy zaraz, ale nie wiem czy go zastaniecie, podobno na mszy.
— Poczekam na niego.
Braciszek wstał z ziemi, otarł ręce i w milczeniu powiódł Malepartę na górę. Drugie drzwi z brzegu ukazawszy, pokłonił się i odszedł.
— Może zamknięta cela?
— A pocóż by ją zamykał! — rzekł braciszek — nie ma tam co wziąść, nie ma czego zamykać!
Maleparta pokręcił klamką i znalazł się w ciasnej, o jednem oknie sklepionej celi. Chciał usiąść i ledwie wynalazł stołek twardy, bez poręcza, na którym jakkolwiek się umieścił, oczekując księdza. Tymczasem mógł obejrzeć celę ojca Józefa i ciekawem po niej powiódł okiem, tak nowe i niepojęte było dla niego to