W całem życiu Maleparty nie było, można powiedzieć, jednej chwili innem uczuciem, inną myślą zapełnionej, nad uczucie miłości własnej i myśl zapewnienia sobie niezależności, zebraniem pieniędzy. Poświęciwszy temu celowi wszystką pracę, starania, sumienie, poczciwość, doszedł wreszcie do tego czego nawet nie marzył nigdy, do ogromnej fortuny, która go czyniła panem. Nie używał jej jednak, bo z wzrostem majątku, powiększały się żądze i nigdy dosyć nie było. Nie założył sobie kresu, nie umiał zadowolnić się tem co miał; a posiadając majątek, którego sam dokładnie wartości nie znał, użyć go nie umiał; uczuł wreszcie jakąś niespokojność, niepewność co począć dalej, uczuł w życiu swem brak celu. To co posiadał nie zaspokajało go, pożądał więcej, dorozumiewając się że i to go nie zaspokoi.
W tym właśnie czasie opanowała go ta myśl natrętna — co będzie dalej? i niepokój wewnętrzny. Szukał sobie celu nowego, dostąpiwszy założonego wprzódy, a niezadowolony nim będąc. Ludzie co dawniej pogardzali Malepartą, co oburzali się na sposoby jakiemi doszedł do majątku, co krzyczeli na postępek jego z p. Stanisławem Górskim, z żoną, ze starostą wilskim — teraz gdy ujrzeli w jego rękach tak wielką fortunę, gdy go zobaczyli tak bogatym, poczęli zwyczajem swoim powoli wymawiać go i z początku zdaleka, potem zblizka mu się kłaniać. Maleparta uzyskał ten rodzaj szacunku publicznego, jaki daje choć źle nabyta fortuna i choć na złe użyty talent. Znaleźli się tacy, co poczęli mecenasa wymawiać, stawać w jego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom II.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VIII.