Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

wemi jego włosy nie godziło. Nie szydzono wcale z ożenienia, ale nie pojmowano miłości.
Starosta postrzegający bacznie każdy krok zięcia i córki, cieszył się w duszy z poczynającej przewagi Zuzanny nad mężem, przewagi, której się nie spodziewał, a którą był dumny.
— Ona go poprowadzi, jak i gdzie zechce — mówił w duszy — ja przez nią będę nim kierował!!
I tak ciesząc się przyszłością, a zapominając swych domysłów zastraszających, starosta uspokoił się zupełnie. Pod wpływem jego wesołości i rządem młodej pani, przenosiny odbyły się świetnie, szumno, a goście rozjechali udarowani, upojeni, nakarmieni i przysięgając wieczną przyjaźń państwu młodym.

KONIEC TOMU TRZECIEGO.