Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

Starosta marzył ze swojej strony jakby dostać od niego pieniędzy.
— Jeśli zechce być czemś na sejmikach, bezemnie się nie obejdzie, a pierwszy warunek, pewne quantum, titulo forsy na sejmik, potem nie odmówi i pożyczki. Dla takiego jak on człowieka niepospolity honor, kiedy u niego taki jak ja pożycza.
Wszyscy troje usnęli w marzeniach, a nazajutrz rotmistrz, panna Katarzyna i usłużne żydki sposobić się zaczęli do owej niedzieli. Żyd z poblizkiego miasteczka, u którego znaczna część sreber była w zastawie, zgodził się na pożyczenie ich, z warunkiem pozostania osobiście w kredensie przez czas obiadu i odebrania ich niezwłocznie. Liberją warszawską dobyto, dziedziniec oczyszczono, w starszą i wyszarzaną barwę przybrano ludzi, co zdala kupami dla ostentacji tylko w dziedzińcu stać mieli, aby wielki dwór reprezentować. Panna Katarzyna przybrała się staranniej niż zwykle do szlachty, Zuzia misternie ułożyć kazała fryzurę i upiąć suknią, starosta lamowy nałożył żupan, dobył spinki najbogatszej i pasa najsutszego, sam rotmistrz z kufra dawno nie widzianego dostał granatowego kontusza. Sposobiono się na przyjęcie Maleparty tak aby go oślepić, zaimponować mu i od razu go podbić. Ogromne drzewo genealogiczne umieszczono na samym widoku w sali jadalnej, dobywszy z kąta w którym od niejakiego czasu zapomniane butwiało.
Sproszona po cichu przez rotmistrza szlachta zebrała się tłumnie na zamek, konno, wózkami, kolaskami, taradajkami i bryczkami, dobrze przed godziną obiadu.
Starosta chodził niespokojny wyglądając sąsiada, powtarzając sobie: — Jeźli przybyć nie zechce to mi afront zrobi, którego mu nie daruję.
Tymczasem Maleparta częścią przez ciekawość, częścią przez rachubę, postanowił odwiedzić i poznać starostę: chodziło mu o to tylko jak się przyzwoicie zaprezentować. Nie myśląc nigdzie w odwiedziny się puszczać, nie przysposobił się do nich. Powozu, koni,