— Ale, ale — przerwał po chwilce odwołując od drzwi rotmistrza: — kiedy tak, Waćpanu nie wypada zjechać do niego lada jak, bo byś źle tam mój dwór reprezentował. Weź ze sobą Kondrata niemca luzaka, rząd na konia nowy, i przybierz się jak tam uważasz.
— Już to niepochlebiając sobie — odpowiedział rotmistrz (trochę rad luzakowi, trochę markotny przestrogą) — damy sobie radę.
W pół godziny potem, starosty siostra i córka wiedziały już, przez panny służące, które słyszały od ludzi, co słyszeli od człowieka, wiedzącego o tem od rotmistrza, iż pan Paprocki nadjechał do Grabowego dworu z królewskim dworem, w wielkiej assystencji, z kuchnią, końmi, kolasami, ludźmi, i obie na tę wieść poklasnęły w dłonie.
— Widocznie chce się starać! Już nie darmo taki zachód, taka wystawa!
I spojrzały na siebie ukradkiem, wyczytały wspólną radość, zasmuciły się nią, skrzywiły i tyłem obróciwszy, odeszły.
— Ręczę, że cioci się zdaje, że to wszystko dla niej.
Gdy nadeszło pojutrze owe, którego i starosta i rotmistrz wyglądali zarówno, raniuteńko siadł na koń Atanazy i wedle zwyczaju przeżegnawszy ziemię przed koniem, potem siebie, ruszył z kopyta, poglądając na luzaka w barwie starosty, co mu raz pierwszy assystował.