Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale ja nie uwłaczam nobilitati imci panów Paprockich — przerwał rotmistrz: — wystawuję tylko, że nowym lustrem okryli by się, kolligując z starodawną rodziną Porajów, herbu Róża: wystawuję też tej kolligacji beneficia, przez wpływy i wielki kredyt jaśnie wielmożnego starosty.
— Ja bynajmniej temu nie przeczę, rotmistrzu, tylko bym chciał, abyś mi za wielką łaskę, nie okazywał kolligacji przez imci pannę kasztelankę, która wielce jest poważna i zacna osoba, ale nie pierwszej już pono młodości.
— Ale i wy też nie najmłodsi jesteście.
— Wiecie, że mężczyzna do pięćdziesięciu lat w samej sile?
— A kobieta — jąkał się pan Atanazy.
— A kobieta, decrescit począwszy od dwudziestu.
— W miarę jednak lat waszych.
— Za stara — odparł mecenas. — Nie ożenię się nigdy ze starą! Po co bym się żenił, nie mając nawet nadziei potomstwa.
Rotmistrz dostawszy tak formalnego od kosza, a nie mając plenipotencji do rekomendowania starościanki, umilkł i dalej nie nalegał, skrobał się tylko w głowę, nie wiedząc jak to wręcz odmówienie, donieść potrafi staroście, aby go nie obrazić i nie odebrać zupełnie nadziei przywiązania mecenasa.
— Z tak zacnego domu — dodał jeszcze, — choć wytrawną i dojrzałą niewiastę, nie oglądając się wziąść by można. A do tego pani Katarzyna jeszcze dziś piękna, i gdybyście widzieli ją dawniej! a! a!
— Ale ponieważ, to jest Praeteritum plusquam perfectum?
— No! no! jak chcecie! A może to i dobrze — odpowiedział rotmistrz — bo nużby starosta na to nie chciał zezwolić? On! taki dumny, tak dbały o podniesienie jeszcze gdyby można lustru imienia!
Mecenas się wykrzywił złośliwie.
— Niech będzie spokojny! nie naprę mu się panny Katarzyny, a nawet starościanki.