— A! co to, to już niepojęta! Zakrzyczał pan Atanazy, flor incomparabilis, róża w herbie Porajów i istna róża rozkwitła! I tej byś się waszmość nie naparł? Panie mnie skarż, jeźli waszmości rozumiem.
— Nie lubię się kłaniać?
— I dla niej byś się waszmość nie pokłonił?
— Hm! dla niej! — I mecenas zamilkł.
— A widzicie, a widzicie, że to tylko przechwałki! Nasza panna Zuzanna królewicza warta, i gdyby królewicz nie był się zakochał wprzód. Kto wie! Sam starosta powiada, że nielepszy Korwin od Poraja —
— Kiedyż będziecie u starosty? dorzucił biorąc czapkę.
— Jabym sądził, że starosta będzie u mnie? wszak ci byłem u niego — rzekł mecenas.
— Gdy nie dla inszej racji, to aby zobaczyć starościankę, warto drugi raz Porajów odwiedzić!
— Cha! cha! tak myślicie?
— A starosta będzie u was niechybnie, i wielekroć go zaprosicie do siebie.
— Proszę go, ile razy mnie zaszczycić zechce.
— A sami tych dni będziecie w Porajowie?
— Jutro?
— Jutro na obiadek? Starosta nawet polecił mi prosić.
— Będę mu służył.
Po tych słowach rozeszli się, i rotmistrz pomięszany, skłopotany, nie rad ze skutków poselstwa poruszony do żywego, wspaniałością i wystawą w Grabowym dworze widzianą — odjechał.
Maleparta z uśmiechem patrzał przez okno na niego, i w pochylonej głowie, wzdętych ustach, odgadywał zły humor posła.
— Szpakamiście karmieni, ale i mnie w ciemię nie bito — rzekł w duchu. — Chcieliście mnie złapać, a nie wiem kto tu się złapie z nas dwojga! Prosić was nie będę, wy mnie sami poprosicie! Chcę tego, ale nie powiem że chcę: będziecie myśleli, że wam łaskę robię. Zuzanna będzie moją! Starostę kupię za kilka set dukatów, będzie mi służył na sejmikach i w Warszawie!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.