Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

— Naprzód, masz jaśnie wielmożny pan wiedzieć, rzekł rotmistrz, że to szatan nie człowiek. Co on zrobił we dwa tygodnie z siebie i Grabowego dworu, to nie do opisania.
— Cóż takiego?
— Tać to wspaniałość królewska, złoto kapie, dwór jakby książęcy, karety, cugi, konie, barwy! galony! srebra, sprzęty od złota i kamieni!
— Co mu się stało?
— Ot, widać chce tak polować na szlachtę sejmikową, aby być wybranym.
— Bez mojej pomocy! zagrzmiał starosta — to być nie może!
— Ale owszem, on tego nie powiada: tylko posłuchajcie chwilkę a wszystkiego się dowiecie. Naprzód, kiedym wjechał, tom do połowy przytomność z podziwienia stracił! Wspaniałość niesłychana, a wszystko co zobaczyć jak z igły, świeżuteńkie!
— Znać nowo zbogaconego! — wzgardliwie bąknął starosta.
— Tandem śliczności! Pokoje wybite adamaszkami, dywanami, kobiercami, zwierciadłami. Wyobraźcie sobie że jeden cały od stropu do podłogi w zwierciadle jednem, aż patrzeć nie można: a co sreber, co makat, co bogatych sprzętów!
— Dajcież mi pokój z tem opisaniem.
— Przyjmował mnie jak wielki pan. Musiałem oczekiwać rychło li się oblicze jego ukazać raczy! Tandem, serdecznie, ochotnie mnie przyjął. Ja tedy gdyśmy — po kiełbasie napijma się — powiedziawszy, podweselili się odrobinę wyśmienitym węgrzynem, z daleka zajechałem niby żartując z ożenieniem. — A dobrze, powiada, jabym się ożenił. — Ja tedy znowu zręczniuteńko, nuż niby mu szukać narzeczonej i po długich circum lokucjach, z wielkiem wahaniem się i wątpliwością, ażaliby to przyjść mogło do skutku, wystawiłem mu w dalekiej perspektywie, połączenie z przezacnym domem Porajów, przez jaśnie wielmoż. kasztelankę. A on, panie, jak mi na to odpowie, sypiąc gdyby