Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

— To będzie gwałt niepotrzebny — rzekł grzecznie Julius.
— Ale ja doktorze — zawołała Zuzanna mniemając że go tem nastraszy — ja wezwę kogo innego, jeśli wy mi wierzyć nie zechcecie i nie posłuchacie.
Obraził się konsyljarz, schował złotą tabakiereczkę, porwał za laskę i odrzekł:
— Jak się wam podoba, starościno; wiedźcie tylko, że dziś jeszcze, za godzin dwie, wszyscy moi koledzy odbiorą cyrkularz odemnie o stanie choroby, i żaden się go leczyć nie podejmie.
— Czegoż więc chcecie odemnie? Grozicie mi! — wołała starościna pomięszana.
— Ale nie! — zimno odpowiedział doktor Julius — ja się tylko bronię! pan starosta nie cierpi furji i kaftan zdjąć mu kazałem; włożyć go bez potrzeby nie dozwolę. Wkrótce może być całkiem wykurowany, powrócony zostanie familji.
Podskoczyła na te słowa Zuzanna.
— Jak chcecie, doktorze, jak chcecie — zakrzyczała — ale ja na to nigdy nie zezwolę! On by mnie zabił.
— On! tak przytomny, tak troskliwie się o nią wypytujący codzień! Tak przywiązany do niej!
Zuzanna co się nieostrożnie wydała, pobladła okropnie, siadła udając spokojność i dobywając z kantorka rulonu dukatów, podała go doktorowi.
— Doktorze, leczcie go jak najstaranniej, ale nie wypuszczajcie, na miłość Bożą.
Z zimną krwią przyjął i schował do kieszeni pieniądze Niemiec, potem wstał, naciągnął rękawiczki i nizko się kłaniając, rzekł:
— Póty go nie puścimy, póki nie będzie zupełnie a zupełnie zdrów.
— Ja sama o tem najlepiej osądzę i powiem wam.
— Spuśćcie się na mnie — przerwał Julius i wyszedł.
Zuzanna porwała się niespokojna i pobiegła do sług. Dowiedziała się od nich że kaftana mężowi nieodjęto i powróciła uspokojona. Nakazała pilność największą,