Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.

Ażeby wytłómaczyć postępowanie Maleparty względem żony i bierne jego dla niej posłuszeństwo, którego nie przypiszem pierwszy raz budzącemu się w sercu przywiązaniu, miłości, musiemy cofnąć czytelnika do opowiedzianych wypadków.
W dniu weselnym, przerażony widokiem przechrzty i Nastazji, która go dostąpić nie mogła, lecz samą przytomnością swoją dobiła; do ostatka obłąkany widzeniem w czasie ślubu; pomięszany, nie wiedząc co czyni, osłupiały, przystąpił wreszcie wytrzeźwiwszy się nieco do łoża. Zuzanna, która pojąć go nie mogła i to pijaństwu, to wspomnieniu pierwszej żony przypisywała stan jego dziwny, cofnęła się przerażona. On stanął nad nią, patrzał smutnie, milczał. Twarz Maleparty zmieniła się w nowy niezwykły sposób, pierwszy raz w życiu na niej wykwitły, odbił się wyraz boleści i smutku szczerego. Najpospolitszym oblicza tego człowieka charakterem, był uśmiech szyderski, albo zamyślenie czarne, głębokie, przerażające. Tak było i w duszy — albo szydził, albo nienawidził i gniewał się — łagodniejsze uczucia udawał tylko. Od wielu a wielu lat, od młodości którą ludzie tak mu bolesną uczynili inna myśl, inne uczucie nie postało w sercu i duszy Maleparty nad miłość siebie, nienawiść, złośliwe szyderstwo. Nie wierzył w nic i w nikogo, nikogo nie kochał, korzystał z każdego, odpychając gdy już nie potrzebował. Litości nie rozumiał, miłości nie pojmował, o przyszłości nie myślał, wiary nie miał, a złe które czynił drugim, wyrządzał zimno, jak dziecię pastwiące się nad zwierzęciem, co je bawi konwulsyjnemi drganiami skonania. Zgryzota nie zajrzała do