Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

nie było, wstał sam jeden, pobiegł do okna. Wychodziło na gnijącej wody pełen kanał, teraz zamarzły i lśniący jak szkło, dwa drugie okna światła nie przepuszczały i przez szczeliny tylko świeciło się z nich. Oprócz krat były zabite deskami, które utrzymywały poprzeczne drągi. Obejrzawszy okna, przeszedł całą komnatę zaglądając w kąt każdy, zastanowił się próbując drzwi kutych, zajrzał do wystygłego komina i tylko co ogrzanego starego pieca, potem zdał się namyślać i znów rzucił się na łoże.
Nie tknął dnia tego przyniesionego mu jadła i na przemiany, to wstawał błądząc jak zwierz dziki po klatce, to kładł się znowu rycząc ze złości. Niekiedy chwytał siwe włosy i rwał je garściami. Ktoby go był widział w tej obłąkanej rozpaczy, przeląkłby się na widok tych oczów siwemi zasuniętych brwiami, a rzucających błyskawice, wychudłych policzków, zapadłych ust, dziwnie wykrzywionych i ruchów jego konwulsyjnych. Było w nim coś przypominającego razem dzikie zwierzę i szalonego człowieka. Szaleństwo też zimną swą dłoń wyciągało już po nad wyschły mózg starca, któren ucisnąć miało, czuł jakby ciężar żelaznych palców na czasce; a w sercu druga taka ręka zdawała się szukać ostatka czucia, aby je niemiłosiernie wyciskać.
Dzień jeden, drugi i trzeci upłynął jednostajnie, bez zmiany żadnej. O jednej godzinie wnoszono mu jedzenie, odmykano i zamykano drzwi, stawiano wodę i ryglowano znowu. Oddalony stupot kroków dowodził, że na korytarzu stała warta.
Napróżno uwięziony chciał począć rozmowę z ludźmi przychodzącymi, żaden mu nie odpowiadał, przez okno nic widać nie było, prócz części starego wału zasypanego śniegiem, i zmarzłej wody w fosie. Stary konał w tem milczeniu jednostajnem, w tej niewoli, nad którą byłby teraz przeniósł swoją izdebkę warszawską, bo do niej przynajmniej głos ludzki dochodził. Tu sam był ze swoją przeszłością, z myślami, ze zgryzotami i niezaspokojoną zemstą, sam był w obliczu siebie bez nadziei wyrwania się, bez nadziei odmiany losu. Upły-