Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

był bliżej, aż nareszcie ujrzał pustelnik poważnego kapucyna, przed którym biegł chłopiec z latarnią i dzwonkiem w ręku. Za kapucynem ciągnęło się długim sznurem pospólstwo, które na wieść ostatniej spowiedzi pustelnika tłumnie przybywało. Kobiety, starcy, dzieci, dorośli szli modląc się za kapucynem, a wszyscy poglądali niespokojnie ku chatce. Na progu jej postrzegli starca, który w pół klęczał, w pół leżał na ziemi i podniosłszy głowę, wyglądać się zdał niespokojnie.
Ujrzawszy ojca Serafina, pochylił się aż ku ziemi i tak pozostał.
Tłum w oddaleniu zebrał się u figury i głęboko milcząc oczekiwał końca spowiedzi, która długo, przerywana łkaniem i płaczem trwała. Była to spowiedź przedśmiertna, spowiedź z całego życia, ten uroczysty obrzęd katolickiego kościoła, który tak do głębi porusza. Człowiek spogląda w swoją przeszłość, dobywa z niej winy swoje i oskarżając się o nie w pokorze, czyni ostatni rozbrat z grzechem. Na wejściu w inny świat, obiecany, na którego otwarcie sobie nie zasłużył, upokarza się i uznaje niegodnym. Co to za widok, co za poruszający obrzęd.
U bramy życia witany błogosławieństwem, obleczony suknią białą niewinności, ukazuje ją zszarzaną i zbłoconą grzesznik, podartą i pokrwawioną — a kapłan obmytą łzami pokuty, wdziewa ją znowu na niego, tak śnieżną jak była. Obrzęd to pożegnania ze światem, rozczulający, i gdyby wszyscy nieprzyjaciele kościoła, mogli być przytomni konaniu jego synów — nie jeden z nich by się nawrócił. Konać z wiarą w przyszłość i zmazanie grzechów, nie jestże to zdejmować ze śmierci wszystko co w niej strasznego i przerażającego?
Spowiedź się skończyła, ksiądz Serafin powstał i w obliczu zgromadzonego tłumu dał ostatnie pomazanie starcowi; wszyscy z odkrytemi głowy klęczeli wśród drogi, a podnoszące się słońce oświeciło ten rozczulający widok, upokorzonego ludu, siwego pustelnika z wygasłemi już oczyma i drugiego starca, co go na dro-