długo i zaczynali już myśleć, że burza przejdzie nietknąwszy ich. Ale nim burza, dotknęła ich nędza. — Hrabia stracił wszystko co miał, Zuzanna przedała resztki swego: wyczerpały się źródła, znajomi, krewni, przyjaciele byli za Renem. Trzeba było począć pracować na życie. A cóż to jest pracować dla tych, co wyobrażenia pracy nie mają i nic nie umieją??
Pierwszy stary Maciej, pokojowiec starosty, o pracy pomyślał; wdział on suknią tragarza i stanął na węgle ulicy, oczekując roboty. On jeden żywił z początku wszystkich: potem młody hrabia, któren dla zabawki niegdy uczył się toczyć, postarał się o robotę u tokarza, mieszkającego niedaleko. Nareszcie starościna została szwaczką utrzymującej magazyn strojów modystki. Ale tu ciężko było grosz zapracować, bo kokarda rewolucyjna była długo jedynym strojem Paryżanek. Nędza blada, okropna nędza, zajrzała im w oczy, hrabia pokłóciwszy się z majstrem, poznany od kogoś na ulicy, ledwo mając czas pożegnać starościnę, zniknął z Paryża. Została sama — okropnie sama, bo stary Maciej wyszedłszy jednego ranku, stratowany końmi czy ludźmi, lub zbłąkawszy się gdzieś nie wrócił. Płakała poglądając na dziecię, które się do niej uśmiechało, drżąc o nie. Nareszcie sprzedawszy ostatek mniej potrzebnych rzeczy i trochę mając grosza, starościna postanowiła uciekać pieszo z Paryża. Ale zaledwie wyszła w ulicę, gdy ją owionął gwar, szum, zamięszanie, postrach ścisnął serce i rozpaczając wróciła nazad do swojej izdebki, łamiąc ręce i nie wiedząc co począć z sobą. Póki było za co kupić chleba i trochę mleka sobie i dziecięciu, siedziała w izdebce, głód ją nareszcie z niej wypędził.
Straszno powiedzieć, do czego doszła potem ta kobieta, którą rozpacz rzuciła w tłum szui ulicznej, między zgraję pijaną namiętnościami wszystkiemi. Kochanka wodzów tłumu, towarzyszka piekielnych ich rozpusty, starościna chleb wydarty na ulicy z rąk przechodniom, ze sklepów piekarzy, nosiła z początku dzie-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.