pominając, zbywali starego sługę gołą litością. Książe Kazimierz, do którego drzwi zapukał Maciej, dał mu ledwie, i to przez sługę, kilka czerwonych złotych na drogę. Dowiedziawszy się o losie starościny, pokiwał tylko głową.
Na najętym wozie wjechał płacząc poczciwy stary do Porajowskiego zamku, tuląc przy sobie dziecinę. Zbiegli się ludzie, wszedł zgrzybiały i pijaństwem dobity już rotmistrz, który się chwiał na nogach, nie puszczając flaszy od rana do nocy. Dowiedziawszy się o przyjeździe sługi i dziecięcia wielce się tem zafrasował. Wyobrażał on już siebie dziedzicem majętności Porajów i nie chciał wierzyć aby to dziecko miało być starościny synem. Zfukał Macieja i przepędził, a choć starzy słudzy płakali patrząc na to i odgrażali się na rotmistrza, nie mogli zatrzymać w zamku dziedzica, bo więcej niż p. Atanazego, lękali się młodej jego żony, co i nim i niemi rządziła. Wypchnięty z Porajowa udał się stary sługa do sąsiedniej szlachty, niegdy przyjaciół starosty Poraja; ale długo nikt podjąć się nie chciał sprawy sieroty. Nareszcie jeden litościwszy przyjął do siebie Macieja i dziecię; uczyniono kroki prawne dla odzyskania własności Alberta. Tysiące okazało się trudności, bo dłużnicy ojczystą majętność całkiem już byli prawie posiedli i zagmatwali tak resztę jej, że odzyskać było prawie niepodobna.
Zwrócono się więc do Porajowa i po długim, uciążliwym procesie, któren wygrano, ustąpiwszy rotmistrzowi dwie wsie z klucza, a trzecią sprzedawszy na koszta procesu, pozostał dla Alberta sam zamek z miasteczkiem i wsią jedną, obciążony długiem jeszcze.
Jakie było wychowanie sieroty? Łatwo się domyślicie. Dzieckiem wychowywał się jak los nadarzył, a dorósłszy jak sam chciał, i jak mu namiętności radziły. Ledwie dorosły, resztę majętności na rozpuście stracił — przyszła chwila, że i zamek i wieś i miasteczko zabrali żydzi i lichwiarze. Albert poszedł służyć do wojska, i miał szczęście zginąć w jednej
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom IV.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.