Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

szymy... Adam chłopiec piękny, dla Marji pretendent! Ja sobie do panny Scholastyki... Zawsze miałem jakiś dla niej szacunek i sympatją! Dobraż bo to panna! i głowa nie lada! Krajczy choć do rany przyłożyć. Bardzo godni ludzie. Adam się podoba! oto! dziewica z Śliwina szaleje za nim! chłopiec jak róża... A to się tam teraz konkurenci posypią!
Ledwie był w dziedzińcu, zeskoczył z bryczki i nie mogąc tajemnicy utrzymać w sobie, kłusem pobiegł do domku.
Dwór Haslingów stał w Olszynie starej. Była to szlachecka zagroda, na lewo i prawo wsią otoczona, z sadem, lamusami, sernikiem, stodołą itd.
Drewniany mieszkalny dwór o dwóch gankach, z pochylonym dachem, otoczony płotkiem z brzeziny, w którym rosły malwy i słoneczniki wspaniałe, trochę był z jednej strony zasunął się w ziemię. Dwie panny Hasling w białych spódniczkach i kaftanikach czy kacawejkach perkalikowych, używały świeżego powietrza koło domu. Ujrzawszy ojca podbiegły ku niemu.
— Adam w domu? — zawołał zdyszany...
— Nie ma!
— Ot tobie na! a gdzie?
— W Śliwinie...
— Tak! przy owej piękności! a tu! a wy nic nie wiecie!
— Cóż mamy wiedzieć?
— Chodźcie, chodźcie do pokoju! To mówiąc wpadł w ganek na lewo, potknął się na siedzącym w progu kocie, klnął i wpadł uderzając głową o nizkie drzwi, do tak zwanego bawialnego pokoju.
Pokój ten z prostym półapem, na którym belki bez