Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/190

Ta strona została skorygowana.
JESZCZE TOŻ SAMO.

W Górowie z nieszczęśliwym tym spadkiem nowe wyrosły strapienia i kłopoty. Interesa, przyjęcie gości, nowe i stosowne do położenia teraźniejszego urządzenie domu, czas zabierały, tchnąć i spocząć nie dając. Wierzyciele krajczego, jego ubóstwem dawniej wstrzymywani, teraz się cisnęli bezustannie. Panna Scholastyka upadała pod ciężarem nowych prac i obowiązków.
Dodajmy, że przysposobione jej dziecię, ukochana Marja, co dzień bladła, smutniała i kilka razy na dzień zalewała się łzami. Seweryn nie przyjeżdżał.
Co gorzej, dziwne wieści o nim krążyły.
Biedne dziecię powiadało sobie, że trzeba o nim zapomnieć — a płakało. Było to pierwsze przywiązanie Marji! Wierzyła na chwilę, potom wzdrygała się i odpychała pogłoski niepoczciwe, chodzące w sąsiedztwie i z szczególnem staraniem szybko przynoszone do Górowa.
Widząc jak starania wszystkich nie wiodły do niczego, wszyscy się nareszcie zgodzili na jedno: Panna Marja kochała się w Sewerynie, a ciotka nie chciała zapewne iść za mąż, póki by siostrzenicy nie wydała.
Tak w wysokiej swej mądrości wyrzekła pani Doliwowa i wszyscy za nią powtórzyli: Tak jest! tak jest niechybnie!
A zatem należało działać przeciwko panu Sewerynowi.
Działano też... o! i skutecznie!
Nazajutrz po opisanych wyżej wypadkach, stary kocz Doliwów toczył się do Górowa w popołudniowej godzinie.
Zwycięzko rozsiadła się w nim jejmość brzemienna wielką nowiną, którą pielęgnowała, którą w głowie swej