ludniej i inne stroje panów szlachty. Bo same panie w chustkach kolorowych na dni powszednie, w czepcach od niedzieli; sami ichmość w kapotach, w butach, w kurtkach. Ale jak nigdzie na świecie, tak i tu równości absolutnej i jednej dla wszystkich nie ma reguły. Są tu postacie, prawie nędzniejsze od wieśniaczych, odarte, brudne, przejmujące obrazem nędzy, są obok zamożniejsi, albo patrzący na mieszczan, co się nazywa dostatnich, (choćby się na kondycją ich za nic mieniać, nie chcieli) albo nawet szlachtę po wsiach własnych z poddanemi siedzącą. Są i tu różne fortuny, zagroda zagrodzie nierówna. Jeden ma włókę, drugi siedzi na zagonie, on, ona, dzieci i wnuki. Jeden ma od święta kontusz z przedniego sukna, żupan z przodu jedwabny, drugi paraduje na Wielkanoc w szaraczkowej startej kapocie. Jednego dworek patrzy na dwór co się zowie, drugiego podparty podobny ogrodniczej chałupie, do której wyprawują starców kiedy się na nic nie zdali, a pan nie ma co z nimi zrobić i chce się popisać z miłosierdziem swojem przed światem.
Ujrzysz też tutaj pole dobrze uprawne, w porę zasiane, obok nędznie podrapanej roli, w której skąpą ręką na stracenie ziarno rzucono, cherlające i napróżno usiłujące się wydobyć z pod brył nierozbitych. Ujrzysz tłuste bydełko, obok chudego dobytku ubogiego, ostatniej jego nadziei, która nie przezimuje zapewne. Ujrzysz rumiane lica, wesołe twarze, pstre rantuchy, kwieciste spodnice. Obok smutnych, przed czasem wybladłych i pomarszczonych, z oczyma wpadłemi i zgasłem licem, obok szarych i brudnych łachmanów. Jak na świecie tak w szlacheckiej zagrodzie. I tu dobrzy obok złych,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/244
Ta strona została skorygowana.