Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Miljon posagu.djvu/25

Ta strona została skorygowana.

pan, nie lubiony był wszakże od swoich, nie wiem dla czego; nie lubiony także od szlachty.
O oboje zdawał się nie dbać wiele. Wychowanie bardzo nie gruntowne, bardzo powierzchowne odebrawszy, w ośmnastu leciech pan swej woli; nie starał się o nic więcej, i wycierpiawszy za życia ojca, niesłychanie skąpego, męki Tantala — puścił się używać. Konie, łowy, łatwe miłostki, zajęły mu życia resztę. Towarzystwa nie lubił, krom poufałego, męzkiego; z kobietami lepszego wychowania nudził się i ziewał. A że nic go nie zmuszało do poświęceń, czynił, rozporządzał sobą jak mu się podobało. Sam być nie umiał, z sobie równymi nie znajdował przyjemności, oddzielała ich wielka wychowania różnica; szlachta nieco dumniejsza, nie uczęszczała do niego, bo z góry ją traktował, wyśmiewał nielitościwie i mistyfikował co chwila.
Hrabia Hubert pomimo zaniedbanej młodości, pomimo rodzaju życia jaki prowadził, nie potrafił zagłuszyć w sobie, zniszczyć przyrodzonych darów.
Dowcipny, przebiegły, czego nie umiał, domyślał się; o czem nie wiedział, przeczuwał; gdyby cokolwiek chciał popracować nad sobą i mniej kochał próżnowanie, sybarytyzm, mógł by być bardzo przyzwoitym człowiekiem. Ale nałóg używania zasłaniał mu uczucie potrzeby nauki i pracy. — Tem więc był, czem go uczyniła natura, która, można powiedzieć, usposobiła go na daleko znakomitszego człowieka, niżeli nim stał się. Wszakże zachował jeszcze, mimo zaniedbania się, wielką wyższość umysłową. Uczucie swej wartości robiło go szyderskim, powiedzieliśmy, że potrzebował towarzystwa, ale takiego, z którem by wcale nie był obowiązanym przymuszać i zwyciężać. Jednem słowem, hrabia Hubert