Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 1.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

hypoteki i prezes mógł ich wyśmienicie użyć wedle serca. Żonę wyprawić z córką do Homburga, żeby się nieboraczki troszkę rozerwały i pokrzepiły, synowi kupić miał wierzchowca za pięćset talarów, którego bardzo pragnął... i t. d.
Dosyć że nazajutrz rano wstawszy, że kawa była wcale dobra, bułeczka świeża, masło przewyborne, gdy zapalił fajkę czekając na golibrodę, pan Roman bębniąc palcami po szybie, śpiewał...
Świat był różowy, Toruń wesoły... i ot — jakoś się wszystko złożyło.
— Cała sztuka, mówił sobie w duchu, niezbyt się frasować i Panu Bogu polecić interesa... To najlepszy z plenipotentów...
Z golibrodą wygadał się i uśmiał serdecznie, bo żydek był dowcipny jak Kladerradatsch, bywalec i chłopak wyśmienity.
Adwokat p. Mogilskiego znany naówczas dr. Wolar, przyjmował licznych klientów swoich dopiero po jedenastej. W tej też godzinie wyszedł na ulicę prezes nie zapominając o pięciu tysiącach talarów, które starannie do kieszeni zapakował.
Dr. Wolar zacny człek słynął z rozsądku i prawości charakteru. — Człowiek był oryginalny, w swoim rodzaju typowy. Żyjąc w pośrodku dwóch narodowości mając do wyboru dwie klientele do pogodzenia trudne, umiał sobie wyrobić stanowisko, iż obie zapewnił sobie i przyjaciół równie funduszowych miał w dwóch obozach.
Obu językami mówił równie dobrze, polacy mieli go za polaka, niemcy utrzymywali, że musiał być ich rodu, a przynajmniej kulturfähig nikt mu nie prze-