znają jako i ja z tego, że nieuczciwości nigdy nie popełnił żadnej i tylko jest niepomiarkowany i impetyk od śmierci żony szczególniej, która go mitygować umiała, stracił głowę. Bo i dziecko jedyne, z wielkiej miłości, bodaj czy dobrze wychował.
Po co było ubogiej dziewczynie tyle rozumu i tyle pańskich talentów.
— A gdzież on ją tak wychował? zapytała prezesowa.
— W Toruniu, na najlepszej pensyi, z francuszczyzną, z muzyką, ze wszystkiem co tylko pannom potrzebne. Zrobił z niej panienkę, a tu teraz poczciwej sukienczyny niema sprawić zaco, i mieszkać przyszło na komornem... w lichym domku, a żyć albo też mrzeć kartofelkami. I to go pewnie do rozpaczy przyprowadza... bo to się już musi zmarnować.
— Czy się jej głowa zawróciła pańskością? spytała pani Anna.
Luszycki zażył tabaki.
— O ile mi jest wiadomo, odezwał się, dziewczyna uczciwa, pracowita, bez żadnych fumów, z losem swym pogodzić się umiejąca, i rzeczywiście zacna, ale proszę jaśnie państwa, ubogiej dziewczynie przy pięknej twarzy, bo bardzo jest piękna — nie ma co wróżyć.
Potrząsł głową, nie kończąc.
— Doprawdy — wmieszała się Kazia, to obudzą ciekawość...
— I moję także — dodała matka...
— No, to i moję, uśmiechając się, szepnął Witold.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 1.djvu/43
Ta strona została skorygowana.