Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 1.djvu/72

Ta strona została skorygowana.

tnie, dotrzymywać mu kompanji. Młody August mówił tylko po niemiecku i po francuzku, dla niego więc rozmowa musiała się toczyć w języku Voltaira.
Trochę to zafrasowało pannę Kazimirę, która niespodziewała się, aby francuzczyzna była Marynce przystępną, ale z wielkiem zdziwieniem swem, przekonała się wkrótce, iż panna Tygiel mówiła po francuzku nie gorzej od żadnej guwernantki Szwajcarki, przejeżdżającej z nad genewskiego jeziora. Wziąwszy na bok prezesa, Larisch oświadczył mu zaraz z uprzejmością wielką, iż stawia się na jego rozkazy i przywozi z sobą nawet sumkę należną Tyglowi.
— Bardzo jestem szczęśliwy, dodał, że pan wszedłszy w ten interes, uwolniłeś mnie od dzikiego i nierozsądnego człowieka. Z jego postępowania wnosić było można, iż mu się nie wiem już, jaka wyrządziła krzywda. Tymczasem wiesz pan teraz najlepiej, iż byłem w mojem prawie, że nie mogłem płacić nie mając bezpieczeństwa i jakkolwiek ubolewałem nad losem nieszczęśliwego nic dlań uczynić nie mogłem.
Prezes uścisnął rękę radcy.
— Wszystko to dziwnie szczęśliwie się składa, rzekł — o to właśnie ta panienka, której grę podsłuchaną chwaliliście panowie, jest córką biednego Tygla. Sądzę, że wam podziękuje i zbliży was obu.
Radca cofnął się o krok, nie czuł on tak dalece potrzeby zbliżenia się do człowieka, który mu wczoraj groził pięściami, a przytem niesłychanie był zdziwiony, słysząc, że ta majestatycznie piękna panna mogła być dziecięciem zawołanego opoja.
— Przyznam się — szepnął po cichu, że nigdybym