spokojne, którego każdy niemiec pragnie młodość wyszafowawszy co najprędzej, by mu zawadą nie była do przyszłości...
Odtelegrafował ojcu p. August, iż go oczekuje, i wiedząc, że oszczędny radca nie rad staje w hotelu, przygotował się na jego przyjęcie. Zajmował on wcale porządne mieszkanie przy Francuzkiej ulicy, którego jeden pokój oczyścić kazał dla ojca. Pozostała w nim tylko znakomita kolekcya fajek na ścianie, rapiery, maski i godła tego związku, do którego p. August należał.
Rad nie rad wybrał się nawet młodzieniec na kolej, aby ojcu nie chybić i przywiózł go z sobą do domu. Radca nie okazywał zrazu wcale z czem przyjechał, mówiono o rzeczach obojętnych. Rozmowa jednak wcale nie ożywiona, przedłużyła się dość późno w noc. Już p. August poziewać zaczynał, gdy Larisch przekonawszy się, że wszystko w domu spało i nikt im przeszkodzić nie może, wstał z pewną powagą i przed synem stanął.
— Panie Auguście — rzekł głosem podniesionym, przybyłem tu, ażebym się z tobą rozmówił jak z mężczyzną. Mam rzeczy wielkiej, największej wagi do powiedzenia, i o bardzo wielką też uwagę proszę.
— Dotąd wychowywałem cię nie odkrywając ci myśli moich, bom pragnął, ażebyś je sam w sobie życiem wyrobił. Czuwałem nad tem, aby ich genezę ułatwić. — Sądzę, iż się to stało. Ani ja, ani ty, idealistami nie jesteśmy, ale ludźmi z mięsa i kości, którzy zadanie życia i środki wiodące do spełnienia go pojmują jasno. Człowiek stworzony jest, aby wedle siły posiadanej ludźmi na korzyść swą owładnął a bezwiednie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 2.djvu/71
Ta strona została skorygowana.