Antoś zdawał się mozolnie w pamięci odszukiwać szczegółów słyszanych od Ratscha i zapomnianych na poły. Ratsch nie miał żadnego powodu ukrywać swych przygód przed towarzyszem podróży, i aż nadto szczerze mu się z nich spowiadał... Antoś wiedział więc wszystko co się tyczyło charakteru Larischa, i obejścia się jego z przyjacielem młodości. Ta myśl, że czysta i idealna Marynka jego, związana była ślubem z człowiekiem, którego charakter w całej ohydzie malował mu zmarły — nabawiła go razem obawą i otuchą. Mniej się czuł winnym, iż mu chciał żonę odebrać, której nie był godnym; ale zarazem czuł, jak walka z niegodziwym i przewrotnym stawała się ciężką. Wśród tego zamyślenia i milczenia długiego, Marynka przypatrywała się przyjacielowi młodości, jakby myśli jego odgadnąć chciała.
— Więc wasz mąż — odezwał się Antoni — był tym, do którego Ratsch jechał, w nadziei...
Potarł ręką po czole, jakby odpędzał myśl natrętną, i znowu mówić przestał.
Rozmowa zwróciła się od tego przedmiotu na podróż i przygody Antosia, o których z uśmiechem bolesnym opowiadał.
Pamiętna rękopisu Ratscha, Marynka przerywała mu dopowiadając, nie znacznie ona też, zrazu ostrożna i małomówna, dała się unieść wspomnieniom, sympatyi, politowaniu nad Antosiem, który o męczarniach swoich rozpowiadał z krwią zimną, niekiedy z uśmiechem szyderskim. On już był doznał wszystkiego: topieli, konania, głodu, ran, znużenia co zabija, brakło mu tylko słowa obojętnego, aby cios ostatni zadało. Miałaż je wymówić i ta, dla której on cier-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Mogilna T. 2.djvu/86
Ta strona została skorygowana.