że do lat czterdziestu się zbliża, uległości synowskiej wcale się nie zaparł. Dobry to, zacny i poczciwy chłopak, który wstydu nam nie zrobi.
— A niechże nas Bóg strzeże, by się w rodzinie znalazł kto, coby gniazdo nasze czyste pokalał — odezwał się szambelan. — Znam Roberta, jak wy, i kocham go pewno nie mniej od was, tylko mi się to postępowanie nie podoba. To już ta nieszczęsna emancypacja! Emancypuje się wszystko i wszyscy, z pod rządów Bożych, z pod władzy ojcowskiej, z pod posłuszeństwa mężów i rodziców.
Rozśmiał się książę Hugon.
— A! tylko nie w Brańsku! nie w Brańsku! — przerwał wesoło. — U nas jeszcze patrjarchalny, na miłości oparty trwa stary porządek.
— I mam nadzieję, że nam tu nowych idei a nieładu z niemi nie wniesie hrabianka Alfonsyna, choć ją Angielka wychowała, a między Anglikami nurtują różne opinje. To, zdaje mi się, dobre dziecko.
— I mnie się tak zdaje, — potwierdził generał — zresztą, gdyby nawet weszła w nasz dom z trochę innemi wyobrażeniami, wpływ tutejszej atmosfery musi na nią oddziałać... nie może się nam zbuntować.
— Zewszechmiar szczęśliwe obiecuje się małżeństwo — dodał szambelan. — Robertowi, choć to jeszcze młode, czas było żonę pojąć, sama pora. Imię dobre, choć hrabstwo niekoniecznie, ale się to utarło; ojciec poczciwy człek, choć mu na powadze zbywa, majątek, słyszę, bardzo znaczny, panna wychowana starannie, a że niepiękna, — bo trudno powiedzieć, żeby piękna była — to i lepiej. Robert się do twarzy przyzwyczai, a dobrą żonę kochać będzie; jejmość zaś nie tak w sobie zakochana, jak bywają owe cuda wdzięków, przywiąże się łatwiej do wiejskiego domu i życia. Słowem, mój generale, ja w tem wszystkiem widzę rękę Opatrzności i opiekę Jej nad domem naszym. Byle przyszło do skutku.
— Ale to nie ulega wątpliwości, — zawołał książę Hugon — hrabia pragnie tego związku nad wy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/202
Ta strona została skorygowana.