Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/230

Ta strona została skorygowana.

o położeniu kuzyna, o książętach, o wielkości ich, o dobrach, a troszeczkę o długach i chwilowo przykrych interesach. Gozdowski zdaleka dawał do zrozumienia, jak to się kapitaliści warszawscy ubiegali o lokowanie sum na dobrach książęcych i jakiby świetny można zrobić interes, skupując wierzytelności.
Wieprzarz słuchał z uwagą wielką, ale widoki te nie zdawały się go pociągać bynajmniej; nie odpowiadał ani słowa. Z całą swą umiejętnością Gozdowski, który mówić i malować umiał — nie podziałał na kuzyna. Nie wyrzekł się jednak nadziei, oświadczył, że parę dni jeszcze w interesach książąt zabawi w Lublinie i prosił, żeby się z sobą widywać mogli. Garbowski nie odmówił. Nazajutrz obiadek mieli zjeść razem w hotelu, w którym stał plenipotent.
Tak zasnuwszy pierwszą robotę, nie z bardzo wielką dotąd powodzenia nadzieją — Gozdowski odjechał. Nie było co w miasteczku robić, wałęsał się więc po ogrodzie publicznym, zachodził do cukierni na gazety i czas, ziewając, zabijał.
Pod wieczór zszedł do restauracji na dole, aby coś przekąsić. Zastał tu bardzo liczne i ożywione towarzystwo młodzieży, której przewodniczył chłopak wcale szykowny i piękny, wesoły i dowcipny blondynek. Zdawał się on królem pomiędzy rówieśnikami, których poił, żartował z nich, ucierał się z nimi i naprowadzał na największe szaleństwa. Ściągnął na się uwagę Gozdowskiego, tem szczególniej, że mimo rozwiązłości w słowach i ruchach, zachowywał w obojgu wrodzoną jakąś form przyzwoitość, coś szlachetniejszego od swych towarzyszów. Miał naturalny wdzięk, zwiastować się zdający naturę raczej popsutą, niż złą, a nadewszystko sympatyczną. Wywierał też widocznie na resztę młodzieży wpływ nadzwyczajny i miał nad nią wyższość widoczną, a o wiele przechodził ją bystrością umysłu i wykształceniem. Znać w nim było człowieka, rozpasanego towarzystwem zbyt poufałem, w którem sobie cugle mógł pu-