Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/372

Ta strona została skorygowana.

jąc, że w sercu Alfonsyny pozostało gwałtowne doń przywiązanie, które całe jej życie zatruć mogło. Hrabia tłumaczył się, opędzał, nie lubiąc mówić o tem, a prawdę rzekłszy, zły był na siebie.
Gdy wieść się rozeszła o oczyszczeniu z długów Brańska i uwolnieniu od wierzycieli, poszedł do Aurelego, posłał go do mecenasa i otrzymał potwierdzenie wiadomości, że długi były spłacone.
— Musieli wziąć ciepłą ręką sufragana oddaną spuściznę, — rzekł w duchu — głupstwo się zrobiło.
Alfonsyna wzdychała tem bardziej, że nikt się jej nie trafiał, oprócz takich młodzieńców, których świeże rękawiczki i papierowe kołnierze cały stanowiły majątek. Miss Burglife przypominała jej pięknego księcia. W towarzystwach, w których bywali, bardzo zręcznie napomykano o księciu Robercie, wychwalano go, a zarazem dowodzono, że cała historja o hrabinie Natalji była przekręcona, fałszywa, czego życie jej teraźniejsze najlepiej dowodziło.
Osnuta intryga, jeśli ją tak nazwać można, grunt doskonale przygotowała; w danej chwili Natalja napisała list gorący, nalegający, przymuszający Roberta, ażeby przybył i — dla jej spokoju, dla jej dobrej sławy, równie jak dla szczęścia rodziny — wrócił do starania o Alfonsynę. Obiecywano mu to ułatwić.
Książę Robert wybrał się więc bez wielkiego pragnienia i wielkich nadziei, rad, że Natalję zobaczy, nie mówiąc nic nikomu dlatego, iż myślał, że pewnie powróci z niczem, nakarmiwszy się tylko widokiem ukochanej.
Wyjazd ten dla Brańska był nieodgadniony, tajemniczy, niezrozumiały; generał tylko czuł w nim rękę kobiety i w tem się nie mylił.
Oczekiwano wiadomości niecierpliwie. Panna Antonina biegła zawsze pierwsza do oficyn, przetrząsała pocztę i pierwsza dowiadywała się, że listu od księcia Roberta nie było.
Książę, wyjechawszy przez posłuszeństwo, cieszył się tem jedynie, że hrabinę Natalję zobaczy. Tu jed-