Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/374

Ta strona została skorygowana.

Śmiano się tylko z nieuzasadnionej jego pretensji do pochodzenia od wygasłej rodziny książąt na Dolsku, która, jak wiadomo, już w XVII wieku nie istniała. Dolski poznajdował był w aktach różne ku temu dowody, lecz choć mu ich nie zaprzeczano, powszechnie powątpiewano o rodowodzie i śmiano się z tej próżnostki rozumnego człowieka pocichu.
W kołach średniej klasy Dolski był bardzo liberalny i wysoko wynosił wartość pracy i zasługi osobistej człowieka. Stał tak wpośrodku i salon jego otwierał drzwi wszystkim wychowaniem i nauką uprawnionym żywiołom, nie odtrącając nikogo, prócz może najjaskrawszych odcieni.
Pani sama łączyła go ze sferami rodowemi, pan z bankierskiemi i tak zwaną inteligencją. Ponieważ napisał był kilka rozpraw w przedmiotach ekonomji politycznej i drukował parę artykułów w „Bibljotece Warszawskiej“, Dolski liczył się do literatów i w istocie nauki, oczytania, smaku miał może więcej od wielu z profesji pracowników na tem polu, na którem ochotnika łatwiej spotkać, niż regularnego żołnierza.
Wieczory w domu państwa Dolskich należały przez kilka zim do najbardziej uczęszczanych, do tych, na których musiał bywać koniecznie, kto się nieco szanował. Dolscy zapraszali wogóle bez wyboru wszystkich ludzi przyzwoitych, stanowiących tło salonu. Na niem świeciły gwiazdy, jak nocą błyszczą na ciemnych szafirowych niebiosach.
Hrabia z córką wcisnął się tam zaraz i nie chybił żadnego wieczoru, choć i Alfonsyna, i on szczęścia tam nie mieli. Atmosfera dla nich była jakoś do oddychania ciężka; Mościński milczał, słuchał, a ilekroć się odezwał, sam czuł, że nie do rzeczy; panna Alfonsyna obok znakomitości muzycznych popisać się z talentem nie śmiała, do rozmowy mieszała się mało i jaśniała najgłówniej blaskiem swych klejnotów. Te w istocie obudzały podziw i uwielbienie. Cicho powtarzano dokoła:
C’est une riche héritière.