Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/415

Ta strona została skorygowana.

żę Robert. Jego to kroki liczył generał, nie wiedząc jeszcze o przybyciu. Książę przyjechał późno, a z tem, co przywiózł z sobą, nie śmiał wnijść, choć potrzebował. Wiadomość mogła przyjść inną drogą i jeszcze straszniej piorunowa.
Podnosząc generała z ziemi, książę Robert znalazł go omdlałym, ale w twarzy zsiniałej znać było jakby rażenie jakie krwi buchnięciem. Gotowało się to pewnie dawno, a dziś przyszło w porę, bo ocaliło, pozbawiając przytomności, od boleśniejszego ciosu. Złożono go na łóżku. Nadspodziewanie generał ruszył się, zaczynał przychodzić do siebie... westchnął, otworzył oczy. Dźwignął się żywo i patrzył, zdziwiony niby, dokoła. Wzrok jego skierował się na synowca i wlepił weń oczy, poczynał się uśmiechać, usta ściągać jakby do mówienia i głosem zmienionym, słabym, bełkotliwym odezwał się cicho:
— Darujesz mi w. królewska mość, natychmiast zbroję wdziewam i skrzydła przypnę, na koń siadamy i w pogoń za Saracenami! Jeruzalem zdobyta! Grób Zbawiciela odzyskany! Hosanna! zwycięstwo!
Krzyknął tak gwałtownie, iż Robert pobladł z przestrachu, lękając się, by tego głosu nie usłyszano w podwórzu. Potem, jakby wysilony, padł książę Hugon na poduszki i cienkim głosem śpiewać zaczął:
Omni diae.... dic Mariae...
Śpiew na wargach skonał wkrótce, powieki zaczęły się przymykać, stary zwolna zdrzemywał się, usypiał, bełkotał coś jeszcze niewyraźnie i — zasnął.
Zostawiając przy nim starego sługę, który płakał i drżał z przestrachu, dotknięty nowym tym ciosem książę Robert wybiegł natychmiast, aby wysłać po lekarza. Cała nadzieja była w tem, że pomieszanie mogło być przemijające, że sen, spoczynek, środki jakieś przywrócić przytomność zdołają.
Zbudzono Wincentowicza, wstali słudzy już śpiący. Robert przyszedł siąść na straży przy łożu, lecz tak złamany, bezprzytomny, pozbawiony woli, iż sam nie wiedział, co począć — ręce mu opadły.
Szczęściem ktoś, widząc to, wyprawił po Zenona,