nictwo, miały czas sobie zamki zardzewieć, a mole i myszy słać gniazda. Reszta pokoi księcia Roberta, jego gabinet zielony z trofeami myśliwskiemi i rycerskiemi, były bardzo smakownie przez niego samego urządzone. Spędzał on tu większą część dnia nad dziennikami, nad nowościami, a że lubił przedewszystkiem historję, pamiętniki, podróże i czytał z łatwością w kilku językach, nie zbywało mu nigdy na miłej rozrywce. Czasem fantazja jakaś zapędziła go do starej bibljoteki, skąd także wyciągał różne dzieła, nie zwracając ich już pod klucz księdza kapelana. Czytał książę Robert wiele, ale czytanie dla niego było rodzajem rozrywki, niż nauką poważną. Czytał bez wyboru, zmieniając treść, szukając kontrastów, biorąc i rzucając dzieła najróżniejsze, i, choć bez książki wytrwać nie mógł i nie umiał, rzekłbyś, że się nią jak opjum tylko upajał, by o życiu i ciężarach jego zapomnieć.
Wszystko mu było dobre, co od rzeczywistości oderwać mogło silnie, dziś Rabelais, jutro Spinoza, zarówno Dante jak Eulenspiegel.
Pomimo pozorów młodości i pełni sił, których wyczerpać nie miał czasu, w księciu Robercie łatwo było dostrzec, iż do życia nie przywiązywał wagi, nie wierzył w nie wiele i nie zakreślił w niem sobie żadnego celu. Napozór miły, wesół, uprzejmy, ożywiony, w towarzystwie chętnie się udzielający i dający rozgrzać na krótko, — zdawał się jednak, w chwilach, gdy był sam sobie zostawiony, strutym, rozczarowanym, zobojętniałym na wszystko. Z indyferentyzmem, a raczej kwietyzmem fatalisty szedł drogą, jaka się nadarzyła, nie szukając ani nowej ani innej. Coś w tę duszę szczelnie zamkniętą padło znać, co jej dalszy rozwój wstrzymało. Nie zgorzkniał, nie znienawidził świata, kochał go, ale on był obojętny, nie spodziewał się po nim niczego więcej i nie był go ciekawy. Czasem można go było o sceptycyzm posądzić, chociaż wszystko, czego po nim świat, formy, przyzwoitość, obyczaje domu, tradycje wymaga-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/68
Ta strona została skorygowana.