wychodzącemu na świat, z gorącemi namiętnościami a wielkiem niedoświadczeniem, największe grożą niebezpieczeństwa. Jak je wyminął, jak się im obronił, czy ich nawet uniknąć potrafił, o tem domowa milczała kronika. Nikt w Brańsku nie wiedział o niczem, oprócz śpiesznego bardzo awansu i dosyć znacznych księcia wydatków. Zboku dochodziły wieści, iż książę Robert był ulubieńcem najwyższych towarzystw, że go sobie wyrywano, że przepadano za nim; pocichu szeptano jeszcze, iż wielka jakaś miłość tajemnicza, gwałtowna, tragiczna zagroziła zwichnięciem przyszłości księcia, że zakochał się i był kochany przez kobietę zamężną, dla której gotów był poświęcić wszystko, której przywiązania o mało życiem nie przypłacił, że został przez nią zdradzony i w rozpaczy znowu bliski był samobójstwa. Cała ta tragedja jakaś bez nazwisk, jak głucha plotka, dostała się do niższych sfer dworu książęcego, ale do uszu ojca ani stryjów nigdy nie doszła. Rozsądniejsi ludzie poczytywali ją za potwarz i bajkę, gdy jakoś około tego samego czasu szambelan otrzymał od syna list, donoszący mu o chorobie, z powodu której będzie zmuszony opuścić służbę wojskową. Jakoż w parę miesięcy potem powrócił na wieś książę Robert, lecz tak strasznie zmieniony chorobą, że całą przywiązaną do siebie rodzinę przeraził. Reszty słabości tej przeszły zwolna, zdrowie wróciło, ale pozostała po niej owa apatja, smutek, zobojętnienie na wszystko, z którego młody książę wyjść już nie mógł.
Czy było co prawdy w opowiadaniach o jego przeszłości, nikt nie badał nawet; zatarły się powoli wspomnienia. Robert został, czem był — owszem, lata ten stan, który mógł być przechodnim, zmieniły zwolna w naturę. Życie wiejskie jednostajne przyczyniło się ku temu.
Gozdowski mówił prawdę panu Zenonowi, utrzymując, iż rodzina pokładała całe swe nadzieje na świetnem ożenieniu się księcia Roberta, spodziewać się go miano zupełne prawo i Robert wart był losu,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/70
Ta strona została skorygowana.