zbyt długo zabawił w gospodzie, ale i Pan Bóg, i ksiądz sufragan musieli mu to przebaczyć, poświęcił się bowiem dla dobra rodziny.
Gdy wkońcu dobiwszy targu i uzyskawszy słowo hrabiego i hrabianki, że przez jutro spocząwszy w miasteczku, pojutrze udadzą się z nim razem do Brańska — wyszedł triumfujący z gospody, dążąc co najprędzej na sufraganję, można go było sądzić o lat dziesięć odmłodzonym, tak raźno kroczył i wysoko niósł głowę. Nie ulegało już wątpliwości dla niego, iż Robert potrafi się podobać, że Alfonsyna zostanie podbita i że miljony poczciwego hrabiego uratują dom książęcy od upadku.
Ażeby to wszystko przyprowadzić do skutku, książę generał wiedział dobrze, iż potrzeba było olśnić, wystąpić pańsko, pokazać się w jak najlepszem świetle, a nie dopuścić, ażeby hrabia zasięgał nazbyt szczegółowych wiadomości zboku o stanie majątkowym Brańskich. Należało natychmiast uprzedzić brata i synowca, aby ich te odwiedziny, niby niespodziewane, nie pochwyciły wszakże nieprzygotowanymi.
Dobiegłszy do sufraganji, generał zastał już brata, odpoczywającego po nieszporach. W sali zebrane było liczne duchowieństwo, które ksiądz Abłamski, w zastępstwie zmęczonego biskupa, przyjmował. Książę prześlizgnął się tylko przez nią i pośpieszył do brata promieniejący.
— Księże biskupie dobrodzieju! — zawołał. — Każ mi dać pióro i kałamarz, muszę natychmiast pisać do Roberta do Brańska. Udało mi się uprosić hrabiego i hrabiankę.
— Mój drogi, jakże ta jedynaczka wygląda? — spytał niespokojnie sufragan. — Czy nie ułomna?
Generał chwilę się namyślał.
— Ułomna nie jest, — szepnął — ale, ma foi, bardzo powabna także nie. No, dziedziczka dwóch miljonów nie potrzebuje wdzięków. Znać tylko, że trochę rozpieszczona. Ma przy sobie jakąś Angielkę, która tam, jak się zdaje, fait la pluie et le beau temps.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/99
Ta strona została skorygowana.