Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/104

Ta strona została uwierzytelniona.

natychmiast wybiec z szeregów na obronę tego nieszczęśliwego ludu, którego śpiew brzmiał mu w uszach, jak chór aniołów na pogrzebie ewangelicznej miłości. Ze zgrozą oglądając się w koło, ujrzał na twarzy żołnierzy tylko uśmiechy dzikie, i ten barbarzyński wyraz zajadłości z jaką głodne zwierzę rzuca się na pastwę swoją. Nie rozmyślając nad następstwami czynu, chciał natychmiast skruszyć szablę, zrzucić mundur i pójść w szeregi bezbronnych ofiar, ale w tej chwili straszliwszy jeszcze widok skamienił go i przykuł do miejsca.
Na pierwszą wiadomość o rzezi i zamieszaniu Natalia Aleksiejewna zapragnęła gwałtownie być świadkiem zemsty, której tak była spragniona.
Nie zważając na niczyje przestrogi, kazała zaprząc konie i pojechała do znajomej sobie pułkownikowej, mieszkającej w domu na rogu Podwala. Okna wychodziły na plac, a moskiewka nie zastanowiła się nad tym, że i ją tu strzały dosięgnąć mogły, wychyliła się cała i z rozognionymi oczyma poklaskiwała hulającej dziczy.
Naumów postrzegł zarazem tę Eumenidę upojoną szałem zemsty i całą rodzinę Bylskich, na którą już żołnierze rzucić się mieli. W dziwnej sprzeczności przedstawiły mu się zarazem spokojne, pogodne twarze jego rodziny i ta pijana bachantka, której złowroga piękność pierwszy raz wydała mu się odstręczającą, ohydną. W kupie ludzi, która otaczała Bylskich, widać było zamieszanie, popłoch, a po schylonych głowach, zwróconych ku Magdzi domyślił się Naumów, że ona mogła być ranną. To przypuszczenie,