Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/151

Ta strona została uwierzytelniona.

dnym pułku, nie dawno los mój był w jego rękach, spłacam dług i puszczę go wolno. Dasz mi słowo tylko kapitanie, że więcej przeciw nam walczyć nie będziesz.
— Dam słowo, i co więcej dotrzymam go, rzekł baron, Bóg zapłać, kolego.
Potem zdjął czapkę ukłonił się w koło i dodał.
— Przepraszam panów, za niegrzeczność Naumowa, który was pozbawia przyjemności widzenia mnie na gałęzi. Jeżeli tak się bić będziecie jak dziś, to się to wkrótce opłaci. Pozwólcie mi tylko dodać, że wam i wszystkim narodom życzę swobody.
Ukłonił się, a jeden z wiarusów na znak pułkownika oddał mu jego zakrwawioną szablę. Po krótkiej naradzie, rozkazawszy się gotować do wymarszu Naumów, dziś nazwany pułkownikiem Swobodą, poprosił więźnia na skromne swe śniadanie, a wypiwszy herbatę, prawie milczący, gdy sekretarz pułkowy gotował kartkę wolnego przejazdu dla Kniphusena, poszli się razem przejść po ścieżce na skraju lasu.
— Jak się to stało — rzekł Naumów, że ty jeden z najgorętszych rewolucjonistów, dałeś się wyprzeć do walki z nami.
— Tyś nadto poczciwy, żebyś to zrozumiał — rzekł baron — przypomnij sobie rozmowę naszą pierwszą, kiedyśmy jeszcze byli na kwaterze w Inflantach? Później zapaliła mi się głowa do waszej rewolucji, dalipan z nudy, ale przyznam ci się, że krótkom się tym bawił. Sięgnąwszy do głębi, przekonałem się, że z tego wielkich rzeczy nie będzie. Wyście słabi, was jest garść szlachetnych wartogłowów; przypomnijcie sobie 1812, gdy