Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/214

Ta strona została uwierzytelniona.

— A nie będzież mu więcej jeszcze żal świata? zapytała Natalia zimno i szydersko.
Kniphusen cofnął się od niej jakby odtrącony tym wyrazem, więcej jeszcze głosem, którym był wymówiony.
— Natalio Aleksiejewno, rzekł — proszę was o rękę waszą, ale ślub wasz musi poprzedzić małżeństwo Naumowa.
— Cóż za myśl dziwna!
— Dziwna! śmieszna, okrutna, ale ona tego pragnie biedna kobieta, a gdybyście ją zobaczyli, możeby się nawet wasze poruszyło serce.
— Macie je za tak kamienne...?
— Stwardniało od pieszczot losu! odparł baron.
— Baronie, okrutnym, nie litościwym jesteś dla mnie, a zbyt miłosiernym dla innych!
— Jestem szczerym tylko, rzekł Kniphusen to cała moja zasługa na świecie, że czasem prawdę przebąknę, że złe czuję i brzydzę się nim, choć oprzeć mu się nie mogę. Natalio Aleksiejewo, będziecie mieć podłego męża, ale za to dogodnego jak stare rękawiczki...
Podał jej rękę błagająco.
— Natalio Aleksiejewno, dodał idźcie do ojca wyróbcie u niego to, aby im ślub dano, nikt o tem wiedzieć nie będzie, a jutro tajemnicę grób przysypie...
— To dziwactwo doprawdy, niepojęte! zawołała jenerałówna.
— Nazwijcie, jak się wam podoba szybko dodał Kniphusen, byleście mnie zaspokoili. Wy jednak możecie to wyrobić u ojca — powiedźcie mu zresztą, szepnął ciszej, że jeśli