Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/226

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bóg Ojciec wszystkich w niebiosach... życie na ziemi krótkie, miłosierdzie niewyczerpane.
Nie umiał ani więcej, ani inaczej ich pocieszać, słowa te ledwie mu się przez ściśnięte wargi przebiły, śpieszył, ocierał pot z czoła, prawie nieszczęśliwszym wydając się od dwojga skazanych, bo w sumieniu swym był niespokojny...
Nareszcie skończyło się wszystko, pop wyszedł, diaczek zabrawszy pod pachę rzeczy, oglądał się, czy co niedostanie, ociągał i odchrząkiwał znacząco...
Nigdzie na świecie w podobnym położeniu najlichszy sługa ołtarza nie pomyślałby był o zarobku... o groszu, ale moskiewski posługacz cerkiewny, nie zapomniał, że mu się należała zapłata... Magdzia poszukała po kieszeniach, znalazła w nich papierek i rzuciła mu go na ziemię... schylił się chciwie, podniósł, schował i nie dziękując wysunął. Uśmiech na jego twarzy dowodził jak się cieszył z trafnego znalezienia się, kto inny na jego miejscu nie byłby nawet pomyślał o zapłacie, on wydobył z trupów grosz ostatni! Mołodiec![1]
Byli sami — w izdebce tylko pozostał przypominający pogrzeb zapach kadzideł cerkiewnych, bez których żadna się ceremonia obejść nie może, i zgaszonych świec woskowych.

Wtem natychmiast prawie na opróżniony ów stół żołnierz wchodzący wsunął prosty lichtarz ze świecą łojową, bo na dworze robiło się już ciemno, a potem ten sam, ukrad-

  1. Mołodiec — po rosyjsku: zuch.