Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/247

Ta strona została uwierzytelniona.

przerwał Naumów, stratowane być może, sponiewierane chwilowo, ale nie zabite. Polska może nie powstać z mogiły taką jaką niegdyś była, wstanie nową, odrodzoną młodą, lecz zwycięską... Wierzę i ufam.
— Ale dziś! dziś! co za straszliwe klęski, zawołał baron — z jakim bezwstydem depczą ją i gniotą... co za sromotne programy pisze oszalałe dziennikarstwo, do jakich wściekłości dochodzi kwaśny, gorzej niż kwaśny, bo gorzki i zatruty niemoralnością patriotyzm ruski! co wy na to?
— Ja? nic! rzekł Naumów spokojnie — cierpię, milczę, uśmiecham się... Wszystko to posługuje się więcej idei polskiej niż się im zdaje — przyśpiesza reakcję. Niebezpieczeństwem dla nas prawdziwym byłaby łagodność, bodźcem do wytrwania jest to zajadłe okrucieństwo...
— Wyszedłeś jak widzę, odezwał się baron, na okrutnego optymistę...
— Wiara głęboka nim go czyni, dodała smętnym głosem Magdzia... wierzymy, że jaśniejszą musi być przyszłość, nie dla nas może, to dla kraju...
— Czy jej doczekamy? westchnął baron.
— Nie my, to wnuki nasze... odpowiedziała kobieta... od stu lat powtarzamy to w Polsce i pokolenie podaje pokoleniu nadzieję. My będziemy może tym pomostem trupów, po którym przyjdzie prawda.
— Cóż myślicie robić z sobą? zapytał baron, odwracając rozmowę.
— Nie wiemy jeszcze — odezwał się Naumów wzdychając. Patrz baronie, całemi szeregi ciągną się biedni bracia wygnańcy, któ-