Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/253

Ta strona została uwierzytelniona.

wielkiego przyjaciela w jednym urzędniku kolei żelaznej, wyrobię ci miejsce i pojedziecie do Francji. Wszak choć taką usługę przyjmiesz ode mnie?
— Naumów ścisnął go tylko za rękę...

— Przejdźmy się i pomówmy jeszcze chwilkę — dodał baron — widzę, że twoja żona znalazła jakąś znajomą, mogłaby mi ciebie powierzyć...
I zbliżył się do Magdzi, prosząc ją, jak się wyraził, o pożyczenie mu męża na parę godzin. Zgodziła się na to chętnie i dwaj dawni towarzysze pociągnęli na Lüttichau-strasse do wspaniałego mieszkania barona.
Tu siadłszy wygodnie na nowo podjęli przerwaną rozmowę.
— Wierz mi — rzekł baron — lepiej zrobisz, zaprzestając snucia mrzonek daremnych; idź, pracuj i zapomnij trochę o losach ludzkości, a myśl więcej o swych własnych... Nigdy się nie wyłamiemy z kajdan; ludzkość nie dojrzała do swobody, a gdybyśmy je skruszyli, sami je sobie na nowo ukujemy. Świat, wzięty w ogóle, jest głupi i podły, czci siłę, uwielbia złoto, woli spokój okupiony sromem niż ofiary... Kilkudziesięciu zagorzalców nie obali porządku, który się trzyma wieki i wieki potrzyma. Wiele jest ślicznych rzeczy na papierze, ale ich życie nie spełnia... Patrz jak opinia publiczna, jak sympatie Europy zawiodły was, skoroście się do nich odwoławszy zażądali czynu. Przyszło kilku poczciwych Francuzów, kilkudziesięciu awanturników, a reszta powiedziała sobie:
— Nudzi nas już ta Polska!