Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/58

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, szczęśliwej podróży, rzekła... a zawsze wam powtarzam, nie zapomnijcie o nas, o mnie...
— A wy? zechcecież choć czasem przypomnieć waszego wiecznego sługę? — zapytał.
— Szczerze, bardzo mi was braknąć będzie... nikt lepiej włóczki do zwijania mi nie trzymał, zawołała szydersko, zakręciła się i chciała uciec, gdy niespodzianie ujrzała stojącego już od chwili w progu barona, który kręcąc wąsa poglądał na tę scenę z politowaniem urągliwym.
Z kolei panna Natalia zaczerwieniła się — Naumów pobladł.
— Mogę poświadczyć, rzekł ode drzwi baron, że oprócz wielkiego talentu Naumowa do trzymania włóczki, który go czyni wygodniejszym daleko od krzesełka, ma on i inne mniej ocenione a szacowniejsze może... Żaden z nas Natalio Aleksiejewno tak poczciwie, głęboko, nie umie się kochać jak on... co my warci przy nim?.. starzy, zepsuci szydercy!... On kiedy o was mówi, to mu się łzy w oczach kręcą i głos drży na ustach... Wierzcie mi, wierzcie, to złote serce...! ale ze złotych serc robią... sprzączki do trzewików... a z tombaku pierścienie co palce walają. Natalio Aleksiejewno! — tak na świecie.
Co za nieoceniona przyjaźń! przerwała rozdrażniona dziewczyna, płonąc trochę z gniewu, trochę ze wstydu.
I tym razem szczera — rzekł baron: na honor nie żartuję wcale, Naumów jest idealnym wielbicielem... Dobrze się stało, że go posyłacie do Warszawy dla wyszukania mieszkania, jeśli nie znajdzie takiego jak życzycie sobie, gotów duszę zaprzedać diabłu i we dwa tygodnie kamienicę dla was postawić...