Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

uczucie i objęła go za szyję... — Naumów się na dobre rozpłakał.
— O miły Boże! — zawołała podnosząc ręce Bylska, która nieboszczkę kochała więcej, niż mąż jej i długo z nim nawet walkę wiodła, pragnąc sierotę do swoich sześciorga dziatek przyłączyć.
— O miły Boże! toż to on! to ten mały Staś! Ale co to oni z niego zrobili! Wszak to i po polsku zapomniał! i Moskal już całkiem! Cała rodzina zbiegła się na to powitanie, któremu łzy i wykrzyk matki nadały charakter serdeczny. Akademik Jakubek, zwany w rodzinie Kubą lub Kuciem, chłopak jak jabłko rumiany, z czarnymi palącymi się oczyma, i starsza siostra Magdusi, Lenia, podobno Eleonora.
Z kolei Naumowa ściskać poczęto i witać jak brata, choć Bogiem a prawdą nie wiedzieli oni kogo w tym człowieku przyjmują, przyjaciela lub wroga. Wierzyli tylko w te łzy, które mu z oczów wytrysnęły i obnażyły w nim serce.
Za lampą i Magdusią wszystko to potoczyło się zaraz do salonu nad którego kanapą wisiał portret Księcia Józefa, w prawo Kościuszko, na lewo Kiliński. Na serwantce zamaszysty Jan III — dobywał szabli na obronę chrześcijaństwa.
Wśród tych ludzi i tych wspomnień Moskal usiadł drżący cały; wdzięczny już im był, że go nie odepchnęli, że mu otworzyli drzwi mimo języka jakim przemawiał i odzieży, którą miał na sobie. — Dziewczęta szeptały pomiędzy sobą.
Jaki on dziwny!
Ładny chłopiec, mówiła Magda, ale jaki zmoskalony! jaki Moskal siostruniu!