Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/70

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie stałem się nim bez męczarni i wstrętu, nie zaparłem się ani mej wiary, ani języka, ani matki ojczyzny i matki popiołów z lekkomyślności i obojętności, zdrada nakarmiła mnie tym, przymus przeistoczył... Ojciec mój był Moskalem, ale był człowiekiem, nie cięży na jego pamięci żadna plama...
Wy się uprzedzacie przeciwko nam i tam na północy serca biją i tam pragnienie swobody pali usta i wysusza piersi, ale ten gmach więzienny, co sięga od Wisły po Amur, od równin waszych do Kaukazu zawarty jest tysiącem bagnetów, zapieczętowany milionem łańcuchów i wyrwać się zeń nie może, kto raz wszedł za jego Dantejskie wrota piekielne...
Spuścił oczy ze wstydu a wszyscy zamilkli, słuchając go i smutno się im zrobiło...
Naumów był natchniony i rozgorączkowany, sam dziwił się sobie bo czuł, że ogień jakiś płynął w żyłach jego, a dało mu go jedno tchnienie tego powietrza naszego.
Jeśli w Moskwie także czują ciężar niewoli: zawołał Kuba, czemuż jej nie starają się zrzucić? czemu nie potargają tych więzów haniebnych?
Stanie się to kiedyś, odparł Naumów, ale nie rychło, my Moskale...
A! ty się nazywasz Moskalem? ty?
Muszę, rzekł uśmiechając się Światosław, wszak noszę odzież ich, mówię ich językiem i należę do nich... My Moskale nie łatwi jesteśmy do czynu, wdrożeni wiekami do posłuszeństwa, nie wiemy, gdzie szukać tych wrót, którymi by można wyjść z więzienia... Patrzcie na ludzi światła i talentu, którzy nas za sobą prowadzą, na jednego Hercena ma-