Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nigdy złymi środkami nie idzie się i nie dochodzi do dobrego celu, zawołał, ale nawet po ludzku rozumując, rewolucja orężna nie ma najmniejszego widoku, aby się udać mogła. Jest dla mnie pewnikiem, że wieśniacy nie pójdą do niej, nie są obywatelami, nie kochają ziemi, którą tysiąc lat zlewając swym potem, jeszcze jej nie okupili. Moskwa ich łatwo pozyska, nastraszy, — weźmie. Nie rzucą się oni na nas, ale nie będą z nami... z kogóż masz dalej utworzyć zastęp obrońców Ojczyzny? z ludności miast i dworów? niestety! mała to rzecz.. a wniknąwszy w charakter tego wojska, można się po nim spodziewać ofiar wielkich... ale nie wielkiego powodzenia. Będzie to zastęp oficerów... a zabraknie szeregowca...
— Każdy z nas stanie jako prosty żołnierz... zawołał Naumów.
— Wielu? — spytał Kuba.
— Dla czego ty duchowy człowieku pytasz o liczbę, nas stu pójdzie na tysiące...
— Wierzę w to, ale pytam właśnie o liczbę dla tego, że chcecie walki na pięście i karabiny... tych stu was ze mną z pięścią odkrytą idących na bagnety... zwalczycie tysiące, ale ofiarą, ale męczeństwem... nawrócicie miliony... z największym heroizmem nie pokonacie nieprzyjaciela i jego dziczy mnogiej jak szarańcza.
— Ani ty nas, ani my ciebie nie przekonamy, odezwał się Henryk, dajmy sobie pokój, rewolucja jest koniecznością... Europa musi naszego zbrojnego powstania usłuchać, wybuchną współcześnie inne ruchy w krajach uciśnionych... Austria nieprzyjazna Moskwie, milczeniem pomagać nam będzie...