Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/86

Ta strona została uwierzytelniona.

swą ze wspaniałą blondyną o niebieskich oczach; majestatyczną jak caryca, nielitościwą jak ci co nigdy jeszcze litości niczyjej nie potrzebowali.
Magdzia podobała mu się, miał dla niej braterskie przywiązanie, widział jej piękność i szlachetność, a przecież tamten szatan go kusił ku sobie. W polskiej dzieweczce starannie wychowanej ale przywykłej do pracy, skromnej, cichej, pobożnej, wesołej ale surowej, było coś nakazującego poszanowanie, tam grała całą swą muzyką rozkosz i namiętność... Natalia miała wszystko co dać może błyskotliwe wychowanie, choć gruntownej nauki więcej było w cichej Magdusi. Tamta zuchwalstwem nadrabiała i popisywała się z tym, czego nie umiała nawet, ta ze skromności taiła w sobie rozum, naukę, talenta.
Naumów czuł niezmierną wyższość swej kuzynki, a jednak więcej go tamtej czarowało wspomnienie, niż tej przytomność. We wszystkim poczciwa Magdzia przechodziła dumną i lekkomyślną jenerałównę, ale gdy przypasała fartuszek i śpiewała w kuchence pomagając matce do roboty, gdy mu się ukazywała w płóciennym szlafroczku nie miała dlań uroku tej syreny, która od rana była wyperfumowana, wybatystowana i pod bronią stała przeciw nieprzyjacielowi.
Mimo pozoru wieśniaczki i gosposi Magdzia była zapaloną literatką i wielce muzykalną, ale się nie popisywała nigdy z tym co nabywała sama ciężką pracą, a grała nie świetne sztuki hałaśliwe, jakimi brzmiał fortepian Natalii, ale ciche, głębokie frazy Chopina lub marzenia smętne i dzikie Schuman-