Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/90

Ta strona została uwierzytelniona.

nie było punktu, na którym by najumiarkowańsi z obu stron zejść się mogli.
Znaną jest ta chwila: która 2 marca przedziela od kwietniowej rzezi: był to przestanek stworzony na to, aby duch narodu miał czas rozbujać się i wyegzaltować. Moskwa zdaje się rachowała na to i czekała tylko znaku, by uderzyć silnie, a zgnieść od razu terroryzmem. — Polska nie wiedziała lub nie chciała widzieć następstw, a korzystała z godziny swobody, aby wszystko za czym tęskniła, odzyskać. W ulicach powtarzały się manifestacje codzienne, lud jakby jedną ożywiony myślą, nie słuchając przestróg zimniejszych, porwany prądem, domagał się męczeństwa, wywoływał je. Staliśmy naówczas na tym jeszcze stanowisku, które najlepiej wyrażał Kuba akademik, młodzież też akademicka sterowała tym chwilom. W ogóle wyrabiało się pojęcie jakiejś walki bezorężnej, odważnej, wielkiej bezbronnego ludu, stojącego z piersią obnażoną naprzeciw ucisku bez idei innnej prócz instynktu zachowawczego.
Już naówczas popędliwsi wołali o broń i chcieli się rzucić na ciemięzców, ale głos większości przemagał. Zwycięstwo otrzymane 2 marca nie tylko nad Moskwą, ale nad namiętnością własną, wskazywało dalszą drogę. Niestety! zabrakło prawdziwie wielkich charakterów i indywidualności, coby umiały powstrzymać i pokierować rewolucją powolniejszą, nie zbaczając z raz obranego toru. — Nikt nie wiedział gdzie iść, zaledwie kilku domyślało się gdzie iść nie trzeba, a ci, których naród uznawał dotąd za wodzów pierwsi abdykowali, przyznając się do swej ślepoty.
Gdy się to dzieje, pułk Naumowa wezwa-