Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

szność, niestety — brakło siły, która wszystko uświęca.
Komukolwiek zdarzyło się wśród nieszczęsnych wypadków tych z potrzeby czy z biedy podróżować po Europie, mógł się przekonać łatwo, że ogół, wielki ogół pozostał obojętnym na męczeństwo nasze. Obojętności téj bynajmniéj nie rodziło współczucie dla Moskali, którzy się sympatyą dla grosza tylko swojego sowicie rozsypanego cieszyć mogą, pochodziła ona z wewnętrznego usposobienia ludzi zepsutych życiem rozmiękłém, spokojném, zdrętwiałém. W charakterze téż rewolucyi 1863 wybuchłéj pod naciskiem despotyzmu, było wiele dla Europy zagadkowego. Radykalni obawiali się w niéj szlacheckiego i wstecznego kierunku i nieśmiało jéj przyklaskiwali, przyjaciele porządku lękali się czerwoności i socializmu; nikt dobrze nie zrozumiał o co nam chodziło, tłumaczono nas po kosmopolitycznemu, nie chcąc pojąć po polsku. Tyrania moskiewska oburzała, ale sztylet rewolucyi, który ręce szaleńców podniosły, nie w porę budził wstręt także, Moskwa zakrzyczała nas niesłusznie jako morderców, gdy w ogóle okrucieństwem nigdy i teraz nie odznaczyła się żadna rewolucya polska. Na wyjątkowe terroryzmu zachcianki oburzały się najgo-