Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

długo... A młodego gryzło milczenie i począł go wyzywać znowu.
— Mówcie, rzekł, już spiłem gorycz z kielicha, nie zlęknę się go dokończyć...
— Mylisz się Władziu kochany, rzekł pierwszy, z goryczy ja ci dałem najsłodszą, piołun, ocet i żółć zostały w naczyniu, we mnie, — tychby ani usta, ani serce twe nie zniesło... Niestety! niestety! ucisk nas złamał i skarlił... nie było nas komu prowadzić, szliśmy na oślep i rozpierzchliśmy się... Dziś miłość ojczyzny jedyne hasło ostatnie co jednoczy, spędzi nas do... jednéj wspólnéj mogiły. Umrzeć potrafimy, ale życia odzyskać — nie!
— Jeżeli tak jest źle, ozwał się w końcu Władysław — stary proroku wynijdź, stań na górze i pokaż nam ziemię obiecaną...
— Tak! Polskę! odparł Jeremi — ale Polska jest ziemią obiecaną tym, co na nią zasłużą... wy coście uczynili dla niéj? czyście przeszli cierpliwie pustynię i morze? czyście wypłakali łzy, czyście wyłamali dłonie, czyście zakuli piersi w pancerze a głowy w hełmy? Nie, z pieluch wynieśliście miłość wyssaną z piersi matek, miłość niewieścią, która się gorącą czuje... a pracować nie umie!