Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.



Noc była późna, gdy do drzwi domu, w którym mieszkała Marya, zastukano, wszedł niepozorny człowiek, w grubéj odzieży z laską w ręku i domagał się, aby go wpuszczono do pani. Służąca wahała się, ale słysząc głos męzki w przedpokoju, wyszła Marya i poznała brata...
Pochwyciła go pod rękę i pociągnęła za sobą do salonu.
— Pójdziesz zemną, rzekł do niéj zimno, odziéj się natychmiast.
— Dokąd, do matki?
— Nie pytaj mnie dokąd, odparł chmurno brat, musisz iść...
— Ale po cóż? dziwnie czując się przelękłą spytała kobieta.
Rzemieślnik zamilkł, brwi mu się ściągały.
— No! chodźmy, rzekł, przecież ja idę z tobą.
Stała Marya niepewna czas jakiś, lecz myśl na-