Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie posądził! to ból większy nad wszelkie bóle, to nad katusze katusza... reszta...
Nie skończyła, płaczem wielkim zachodząc się nieustannie.
Wyjąwszy siedzącego przy niéj mężczyznę, powysuwali się wszyscy, on jeden pozotał starając się ją uspokoić i otrzeźwić.
— Wróć pani do domu, rzekł powoli, nie wspominaj o tém co zaszło, przebacz... a myśl o nim tylko... Uwolń go jeśli potrafisz...
Marya spojrzała mu w oczy, i on miał łzami nabrzmiałe powieki...
— Na cóż mi to mówicie, rzekła głosem osłabionym, pomszczę się na nim, poświęcając dla niego... przekonam go, że nie pokochał niewdzięcznéj... a! i ty panie kochałeś go zapewne, znałeś jako ja, mogłaż w tak pięknéj duszy urodzić się myśl tak czarna? myśl zdrady... nie! o! nie!
— Któż wie? odparł zmięszany nieznajomy, to może być posądzenie daremne... domysł niezręczny...
Marya wstała, gospodarz otworzył jéj drzwi salonu, za któremi przytulony do ściany brat na nią oczekiwał. Ujrzawszy ją wychodzącą, pospiesznie