Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

panów tego świata. Szczęściem śmierć jego uwolniła ją z tych więzów nieznośnych, czyniąc niezależniejszą. — Z téj to epoki, w któréj wielu miało się za szczęśliwych, gdy ich w swoim przyjęła salonie, pozostały jéj stosunki; na nie ona teraz rachowała.
Sekretarzem owego potentata, którego sercem władała, był człowiek który wyszedł na ministra, młody, grzeczny, bardzo przyzwoity, pod układną i skromną powierzchownością, ukrywał niezmierną ambicyą. — Liczyła na dawniéj okazywane jéj przez niego względy, ale dawniéj role były odmienne, ona była prawie ministrem, on małym urzędnikiem w dorobku. Resztę Marya obiecywała sobie zrobić przez kobiety i nie tracąc czasu, zaraz nazajutrz rozpoczęła starania przedwstępne.
Ale tu teraz wszystko jéj było obce, musiała się naprzód dowiedzieć przez kogo wiodła ścieszka do serca ministra. Minister musiał mieć przecie choć jednę dobrą przyjaciółkę, nie licząc dystrakcyi chwilowych wśród wielkiego świata.
Marya która pół-świat petersburski znała dobrze, zachowała w nim trochę stosunków; wśród tych kobiet upadłych nizko, były poczciwe i strapione serca... Jedna z nich bliżéj jéj była znajo-